aczkolwiek tzw. ZPT z panią Andrzejewską, która oglądała na zapleczu "Złotopolskich", bo lekcje techniki były zawsze w poniedziałkowe popołudnia, katowaniu chusteczek materiałowych ściegami i podstaw informatyki programem Logo Żółw z komendą "pokaż żółwia", czasami lubię sobie poszyć. ponieważ przestrzeń w mojej szafie stała się faktem, przy opróżnianiu ze zbędnych/za małych/za kolorowych/za starych/za spranych rzeczy, zauważyłam, że niektóre z nich są pięknie wykończone i można te lamówki, kieszonki i rękawy gdzieś jeszcze wykorzystać.
zaczęłam od tego, co najbardziej praktyczne, najczęściej noszone i już "przenoszone" dla oka, czyli od kurtek, marynarek, może doszyję do bluz.
oto pierwsza z nich, kurtka jeansowa dakota, kupiona w czasach wczesnego gimnazjum, chyba nawet jeszcze na bazarku.
w kwestiach
lamówka, kieszonki, rękawki na mankiety
supportowała nas letnia bluzka koszulowa Reserved sprzed trzech sezonów:
2 komentarze:
fajny sposób na ożywienie garderoby, no i wpisuje się w tren eko;) ale jesteś dokładna. zazdroszczę!
to mega uspokaja, spróbuj! :)
Prześlij komentarz