"coraz bliżej święta..."


a Tata już dał mi całego renifera słodyczy... 

peaceful details

od rana sobie wmawiałam, że cały syf z prochów już niedługo rozpłynie się we krwi, a serduszko powoli się wyzwoli. a tu znowu trzeba było wdrożyć 500mg chemicznej zagłady wirusowej niby. jeszcze tylko 4 x 500.
walczę ze sobą dzielnie, żeby nie założyć farmy na FarmVille i nie sfiksować do reszty, robiąc sadzonki zamiast kolejnych rozdziałów pracy albo prezentów na święta. Metro mi dziś pomogło, co nie zmienia faktu, że nadal jeszcze słabo rozumiem dwunasto-literówki i zaczynam powoli wpadać w depresje pt.'tracę czas!'.dlatego w końcu się ogarnęłam i trochę pooglądałam sobie pokój.swój. a aniołek się modli, żebym wytrzymała.



 

a ty ile panadolu potrafisz zjeść w weekend?

bo ja tyle i to całkiem sama:



a grypa jest głupim wredniakiem.



impresja kuchenna


jesienią życie kuchenne nęci swoimi ciepłymi kolorami. lubię nocą czytać w kuchni w grubych skarpetach, albo pisać w piątkowe wieczory, kiedy weekendowy obiad powoli pyka na gazie. skąpana w miękkim złotym świetle uspokaja. wtedy czuję, że to prawdziwy dom.



how to be pretty



czasami rozmowy o starości, czasie i urodzie działają jak antidotum :)
i wtedy tym badziej widać, że piękni jesteśmy w środku...