no love, no glory

Follow my blog with bloglovin




dziś jest spokojnie i leniwie. Damien Rice mnie roztkliwia, ale jakoś idealnie na długi zimowy wieczór z miętą, papierosami i wielkim mindfull.rar do rozpakowania.


life goes easy on me. nie książkowo i tak jak być powinno. zawsze na ostatnią chwilę i na cienkiej linii oporu. nie, to nie łatwe. ale bezcenne, chociażby dla kilku słów i dla kilkunastu minut z dwiema naj.
miłość jest fajna. przerażająca jako przypisane uzależnienie, wtedy jest mniej fajna, ale wtedy właśnie wychodzi na to, że po prostu się nie znam. chociaż fantastyczne dziewczyny, które znam twierdzą podobnie, że same (te inne) zakładają sobie kaganiec na aspiracje i przymocowują do krótkiej smyczy.
dlatego pytanie mnie jak być silną i niezależną rozmija się z wartościowaniem, na przyszłość. należy zacząć od tego, żeby w siebie uwierzyć.

los pokazuje, że zazwyczaj mało okoliczności zachodzi samoistnie. po pierwsze, jeśli zostawiamy go w pozycji nie-zależy-mi. nikt nie lubi być olewany. pretensje i złorzeczenia na okrutne życie potem nie pomogą. plany i marzenia są funkcjonalne. i do tego nie potrzeba życiowych wyborów i decyzji. ani oczekiwań. a wyjdzie.



a na koniec obejrzałam jeszcze Freedom Writers, jeśli wątpisz poczytaj o Erin Gruwell .

0 komentarze: