drift of happiness

w powietrzu czuć kolejną zimę. zachowując kontynuację - od zeszłej całowałam chłopców, których nie kochałam.

od pewnego czasu budzę się we wtorkowe noce zazwyczaj ok. 2:40, przyzwyczajona do 4 godzin snu i cieszę niezmiernie, że do pobudki zostało kolejnych 4.
świat nadal wmawia, że jestem silną i niezależną kobietą na krańcu, a może początku świata, a ja już nie mam potrzeby zaprzeczać.

nie jestem specjalistką, jestem po prostu szczęśliwa.
recepta?

14 marca zapaliliśmy z TFU zielone światło, nie wyszedł nam mega splendor i wysoka sztuka, wyszło po prostu. z zadowoleniem. po 8 miesiącach, kilku ponowionych procedurach, nie wiem ilu razach odwiedzin w przezacnym przybytku, dostaliśmy aprobatę władzy. już niebawem powiemy, co z nią mamy zamiar uczynić.

wiosną ruszyłam w podróż w nie-znane. wróciłam z "odnalezioną duszą" i przekonaniem, że chociaż i życie potrafi być prawdziwą komedią omyłek, chociaż niektórzy uważają, że omyłek komedia prawdziwa jest bzdurą, to i tak sobie poradzę, bo wybrałam drogę, którą szczerze kocham, co więcej, miłością odwzajemnioną - nie prosi mnie o zmianę.




 (fot. K. Dąbrowski)


   

poza tym dużo ciekawej pracy. mnóstwo niesamowitych ludzi. piękno świata.
tytuł zawodowy. wakacyjna bardacha.

potem odkrycie, że sens radości daje mały dziecięcy uśmiech, no albo 30 takich uśmiechów na raz.
dużo nowych spraw.

teraz mam nudne życie, "syndrom małej stabilizacji": praca "w mediach" poniedziałek - środa, szkoła do piątku, ciemne poranki i zmierzchowe popołudnia. plan na życie w realizacji, która daje mi szczęście.
po prostu.

1 komentarze:

skycaroline pisze...

i to mi się podoba. "jestem szczęśliwa". tak ma być!
:)